á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Styl Tomasza Matery wydaje się być w porządku. Nie sili przesadnie na raczenie wydumanymi archaizmami, dość frapująco opisuje świat przedstawiony, wciągając w żywiołową fabułę. Nuda? A co to takiego? Początkowo sądziłam, że te wszystkie pojedynki mnie znudzą, bo na co dzień sięgam po inny rodzaj literatury — aczkolwiek sceny walk przypomniały mi naprawdę dobry film. Potwory, czarodzieje, czarne charaktery… Cóż, musimy przyswoić sporo informacji! Ale ciężko narzekać na jakikolwiek przesyt, gdyż każda historia odpowiednio łączy się z kolejną, tworząc spójną układankę, bez brakujących elementów. W takich kwestiach trudno znaleźć większą wadę, wpływającą na ogólną ocenę książki.
Nie mogę uznać, że „Kulawy szermierz” jest w pełni powieścią fantastyczną. Autor bardzo dużo zaczerpnął z historii, ludowych tradycji, umiejscawiając je w fikcyjnym świecie. Do tego lekkie nawiązania do poczytnych pisarzy, których nawet ja znam, chyba raczej w formie oddania hołdu, niźli konkretnej inspiracji. Akcję obserwujemy z różnych perspektyw, dzięki czemu łatwiej wczuwamy się w poszczególne postacie, odgadujemy poszczególne emocje. Liczę, iż kolejne tomy (pewnie wkrótce ujrzą światło dzienne) będą utrzymane na podobnym poziomie. A może jeszcze wyższym?
A teraz punkt, na który czekamy — bohaterowie! Cała masa. Wielu z nich od razu polubimy, aby szybko się zorientować, że nadeszła pora pożegnania. Krew leje się niczym woda, dlatego lepiej unikać sentymentów oraz przyzwyczajeń. I pamiętać o odrobinie skupienia, gdyż rozkojarzeni czytelnicy mogą poczuć pewien natłok. Natomiast nasz Uther to mężczyzna nietuzinkowy, ciekawy, i nawet dobrze skonstruowany. Co prawda, chciałabym więcej dowiedzieć się czegoś o wpływie jego kalectwa na charakter, zachowania, lecz sądzę, iż te tematy zostaną poruszone w następnej części. Jednak właśnie Mac Flann jakoś najmocniej ze mną „został”, i to wcale nie z powodu ogromu trupów!
Debiut Tomasza Matery uznaję za udany. Nie wiem, czy spodoba się czytelnikom bez reszty pochłoniętym przez książki fantastyczne, bo zapewne mają wymagania o wiele większe ode mnie. Ale w sytuacji, gdy (jak ja) ciągle jesteście na „drodze poznania”, to powinniście spędzić nad swoim egzemplarzem interesujący weekend. Trzymam kciuki za dalszy rozwój autora i mam nadzieję, że jeszcze będę miała okazję sięgnąć po jego przyszłe fabuły. Widzę potencjał, a przede wszystkim — mnóstwo pasji oraz zaangażowania. Gratulacje.