á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Z piętrowej tratwy widać bagna górnego pokładu i chwiejność trzcin.
To poeta znający znój i trud pracy, kładący litery cierpliwie, dla którego poezja ma coś z prywatnego nabożeństwa, kiedy czas świecki na chwilę staje się odświętny, a codzienność uchyla się ku przepastnym widokom. Poezja małych spraw i drobnych przyjemności. Wielkich tematów ale i stoickiego spokoju. Sceptycznego wycofania, radości z odradzania się cykli na kole natury. Pokładająca nadzieję w życie wewnętrzne, gdyby miało się okazać, że w ostatecznym rozrachunku, tylko ono będzie naszym kapitałem.
Bohater tych wierszy kręci się przy stawach, stąpa po kładkach, zapuszcza się w szuwary, wystawia głowę na wiatr i deszcz, szuka dla swojego bycia jakiejś zasady, może nawet, usprawiedliwienia. Pieje kur, pies pobrzękuje łańcuchem, słońce poleruję tarczę. To poezja samotnika, poezja kilku chwil kiedy zostajemy sam na sam ze sobą, aby uporać się z ciemnością, dać pokarm nocy, dać jeść wygłodniałym psom.