Są egzemplarze dostępne do wypożyczenia: sygn.
821.111-3
(1 egz.)
Recenzje:
Bea, 53-letnia wdowa, właścicielka małej knajpki, otrzymuje list, w którym nieznajoma osoba opowiada o czymś w rodzaju grupy złożonej z restauratorów i właścicieli małych kafejek. Bea zostaje zaproszona do grona tych ludzi, jednak zanim zacznie buszować w Internecie, musi poradzić sobie z rodzinnym kryzysem. Jej syn nie może poradzić sobie z córką, która sprawia problemy wychowawcze. Bea nie może uwierzyć, że Flora może być niegrzeczna.
(...)Okazuje się, że wnuczka nie dogaduje się z rodzicami i stąd wszystkie kłopoty. By oderwać się od tych zmartwień, Bea proponuje Florze wycieczkę do Edynburga. Świąteczna kafejka Amandy Prowse to powieść, w której główną bohaterką jest dojrzała kobieta z dość przykrą przeszłością. Jako młoda dziewczyna zaszła w ciążę i musiała opuścić rodzinny dom. Jej ukochany miał żonę i dzieci, a mimo to zakochał się w niej z wzajemnością. Nie dane im jednak było spędzić ze sobą czasu. Bea poznała więc Petera, dobrego, statecznego mężczyznę, który zaakceptował jej przeszłość i związał się z nią. Po latach dobrego związku, Peter umiera, a Bea musi zacząć radzić sobie nie tylko z tym, że została sama, lecz także z tym, że nadal tęskni za swoją prawdziwą miłością. W książce poruszono wiele ważnych wątków. Przede wszystkim miłość – ta, którą bohaterka czuje do męża, ukochanego i do swojej rodziny. Okazuje się, że nie dane jej było związać się ze swoją drugą połówką, za którą wciąż tęskni i myśli o niej, ale mimo to jej życie pełne było miłości i dobra. Czy jednak mimo tylu lat od wydarzeń z młodości serce jest w stanie zapomnieć ten dreszcz, pożądanie, zrozumienie, które wtedy odczuwała do ojca jej dziecka? Bea kocha też swojego syna, z którym jednak relacje się nieco ochłodziły. Nie mniejszym uczuciem obdarza wnuczkę, z którą potrafi się doskonale dogadać. Innym ważnym wątkiem są tajemnice – to one gnębią Beę od wielu lat. Nikt poza jej mężem nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkim uczuciem darzyła mężczyznę, z którym miała dziecko. Czy po śmierci Petera prawda wyjdzie na jaw? Tajemnice przed rodzicami ma także Flora, która uważa, że nie jest przez nich rozumiana. Na dodatek nadchodzą święta, a kłopoty rodzinne się nasilają. Flora trafia do babci i obie postanawiają zaszaleć, oderwać się od dotychczasowych zmartwień i ruszają do mroźnej Szkocji. Ta podróż zbliży je do siebie i pozwoli Bei rozprawić się z przeszłością. Świąteczna kafejka to opowieść, w której zabrakło mi przede wszystkim atmosfery świątecznej. Trochę nie poczułam tego klimatu, który autorka starała się stworzyć. Poza tym sama historia okazała się bardzo przewidywalna i szablonowa. Denerwowało mnie też czasem zachowanie głównej bohaterki, która mimo 53 lat zachowywała się czasem jak nastolatka. Mimo to trzeba przyznać, że jest to ładna powieść o nieprzemijającej miłości, która zdarza się raz na całe życie i nic nie jest w stanie jej oszukać i zniszczyć. Czasem trzeba tylko poczekać na odpowiedni moment, by dać jej dojść do głosu. Jeśli szukacie powieści idealnej na zimę, Świąteczna kafejka może przypaść wam do gustu. To pozycja, którą przeczytacie w jeden wieczór, krótka, acz rozgrzewająca wewnętrznie i dająca nadzieję nawet tym, którzy od wielu lat czekają na miłość.
Bea ma 53 lata i rok temu straciła męża, zostając wdową. Prowadzi swoją dochodową kafejkę w Sydney i próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Niedługo przed Bożym Narodzeniem kobieta otrzymuje list z zaproszeniem do grupy właścicieli podobnych knajp do takiej, jaką ona zarządza. Bea zaczyna internetowo korespondować z nadawcą listu, który, jak się okazuje, mieszka w Szkocji. Wkrótce postanawia wraz z wnuczką Florą odbyć przedświąteczną podróż do Edynburga,
(...)gdzie czeka na nich wiele zaskoczeń. Powieść Amandy Prowse zabiera nas najpierw do Australii, gdzie wiecznie panują wysokie temperatury, święta spędza się na plaży, a o śniegu można tylko pomarzyć. Kiedy już przyzwyczaimy się do tego dość nietypowego klimatu, akcja przenosi się do Szkocji, gdzie panują warunki pogodowe już bardziej porównywalne do tych w Polsce. Myślę, że połączenie takich skrajnych środowisk jest ze strony autorki dobrym zabiegiem. Dzięki temu możemy zaznajomić się z innymi kulturami i prawie na własnej skórze odczuć te różnice. "Świąteczna kafejka" to książka, która ma dużo wątków. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj utracona miłość Bei z przeszłości, o której nie potrafi ona zapomnieć i często ją wspomina. Mimo że ten aspekt wypada raczej schematycznie, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zakończenie go napawa swego rodzaju nadzieją. A jeśli o miłości mowa, to jeszcze obserwować możemy rozwój innej relacji pomiędzy pewną dwójką, co uważam za tak zwany smaczek podczas lektury, gdyż naprawdę kibicowanie im sprawiało mi ogromną satysfakcję. Oprócz tego opowieść pełna jest rodzinnych problemów, dotyczących głównie nastoletniej Flory i relacji pomiędzy rodzicem a dzieckiem. Niektórzy występujący bohaterowie są naprawdę charakterystyczni i warci zapamiętania. Bea cechuje się pozytywnym nastawieniem i tym, że prawie na wszystko ma jakąś dobrą radę. Jej trzynastoletnia wnuczka, taka młoda kobietka, jeszcze z wielu rzeczy nie zdaje sobie sprawy, ale momentami potrafi nieźle rozśmieszyć i pocieszyć. Kim i Tait, pracownicy kafejki Bei, to również ciekawe osoby. Takich postaci jest jeszcze kilka, co tylko dowodzi, że pani Prowse postarała się, kreując swoich bohaterów na realnych ludzi. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że temat świąt wśród wszystkich zdarzeń zszedł gdzieś na trzeci plan. Owszem, występuje trochę świątecznych akcentów, ale mimo wszystko sądziłam, że będzie to jakoś wyraźniej zaznaczone i Boże Narodzenie odegra kluczową rolę. Niestety, tak się nie wydarzyło. Pod tym względem odrobinę się zawiodłam. Początkowo nie mogłam przekonać się co do stylu autorki. Miałam wrażenie, że jest zdecydowanie za ciężki, co spowalniało czytanie. Gdzieś tak po kilkunastu stronach jednak przestało mi to przeszkadzać i chyba się przyzwyczaiłam, bo bardzo szybko skończyłam całość. Myślę, że po prostu wczułam się w tę historię, zaciekawiona jej dalszym ciągiem. "Świąteczna kafejka" spodoba się wszystkim, który szukają ciepłej opowieści na zimowe wieczory. To historia o poszukiwaniach utraconej miłości, nieoczekiwanych przeszkodach, nadziei i szczęściu. Mnie osobiście zauroczyła, pomimo że faktycznie brakowało tej magicznej, świątecznej atmosfery. I teraz, chociaż już po świętach, zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. Może w tą śnieżną i mroźną zimę ogrzeje Wasze serca?
Sekrety długo mogą trwać w ukryciu. W odpowiednim czasie leniwie wypływają na powierzchnię świadomości, choć potrzebują bodźca. Czy warto odkurzać dawne uczucia, burzyć wątpliwy spokój i zawalczyć? Bea jest po pięćdziesiątce i właśnie została wdową. Ciężko jej odnaleźć się w rzeczywistości bez męża. Spędzili ze sobą wiele lat, bardzo szczęśliwych, jednak istnieją też wyrzuty sumienia. Kobieta mieszka w Australii,
(...)gdzie prowadzi uroczą kawiarenkę, która pomaga na moment zapomnieć o problemach. I namiętnie zbiera bibeloty. Pewnego dnia otrzymuje list z dalekiej Szkocji. Nadawca, Alex McKay. również zajmuje się gastronomią. Rodzi się porozumienie. Finalnie Bea razem z nastoletnią wnuczką, Florą, wyruszają w podróż do śnieżnego Edynburga. Jakie tajemnice wyjdą na światło dzienne? Pogoda nie nastraja zbyt optymistycznie. Niedługo same piękne uroczystości, ale dość trudno wpasować się w atmosferę reklam, lampek choinkowych i promocji w marketach. Dlatego warto sięgnąć po książkę lekką, uroczą. Ot, taką małą terapię dla zszarganych nerwów, gdy zaczynają pochłaniać nas przygotowania. Przeglądając nowości wydawnicze stwierdziłam, że „Świąteczna kafejka” świetnie pomoże mi w odstresowaniu. Oczywiście, jestem świadoma faktu, że za maksymalnie dwa miesiące zapomnę treści, jednak czasami przyjemnie czyta się powieści tego typu. Sam opis odrobinkę przypomniał mi „Holiday” z Kate Winslet i Cameron Diaz w rolach głównych. Absolutnie uwielbiam ten film, dlatego dałam szansę Amandzie Prowse. Muszę wspomnieć o naprawdę ciekawym wydaniu, co sprawia, że mamy gotowy prezent dla bliskiej osoby. Szczególnie w sytuacji, gdy lubi oderwać się od rzeczywistości, związać emocjonalnie z sympatycznymi bohaterami i chłonąć akcję. To przede wszystkim książka o miłości. O różnych jej rodzajach, przyczynach, konsekwencjach. Typowy romans? Nie. Widzimy trudne relacje rodzinne i sprawy, które po prostu nie mogą dłużej trwać w ukryciu. Wymagają, aby stawić im czoła. Prowse pięknie pisze o uczuciach, choć musimy nastawić się na troszkę lukrowaną fabułę. Słodka, momentami wręcz idealna. Przewidywalna, dlatego świetna do poczytania wieczorem. Brzmi banalnie, wiem, jednak kolejne kartki przewracałam z zaciekawieniem, akcja mnie wciągnęła i szczerze polubiłam Beę. Podróż sprawiła, że kobieta zdefiniowała swe poczynania, po latach odkryła siebie. Jej przemianę obserwuje się z prawdziwą przyjemnością, zaangażowaniem. Tak, właśnie Beatrice jest najmocniejszym punktem powieści. Postać o złotym sercu, choć rozedrgana przez towarzyszące jej problemy. Chciałabym ją poznać w prawdziwym życiu, a wiem, że tacy ludzie istnieją. Cóż, na razie warto pozachwycać się nimi czysto literacko i z szeroko otwartymi oczami szukać wokół nas. Cały czas trzymałam kciuki, aby wszystko się udało, zakończyło w pełni pozytywnie, a nadzieja nie umarła. Na pewno znacie to uczucie: wiemy, że będzie dobrze, ale miga iskierka niepokoju. To sprawiło, że w trakcie lektury nuda była mi zupełnie obca. Relacja między babcią i wnuczką została przedstawiona w ujmujący sposób. Obie dojrzewają, czerpią z doświadczeń, oferują sobie nawzajem wsparcie. Bardzo potrzebne wśród zawirowań, które poznacie w trakcie czytania. Ich więź ciągle się pogłębia, a Flora to przeciwwaga dla Wyatta, syna Beatrice. Arogancki, momentami bezczelny. Z czasem można lepiej zrozumieć jego zachowanie, choć irytuje. Warto przyjrzeć się też bohaterom drugoplanowym, naszkicowano indywidualne charaktery tworzące wspaniałe tło dla historii. Prowse sporo uwagi poświęciła opisom, wiem, nie każdy to lubi. Ale są stworzone ładnie, ze smakiem. Tak, autorka dużo wspomina o jedzeniu! Nie omieszkajcie zjeść małego ciasteczka, dodatkowo osłodzi humor w te brzydkie dni. „Świąteczna kafejka” jest lekturą idealną na okres Bożego Narodzenia. Grzeje niczym ciepła czekolada, wzrusza i pomaga wchłonąć cudowną atmosferę towarzyszącą grudniowi. Nie przeszkodzi nawet brak śniegu, gwarantuję. Swój egzemplarz zamknęłam z uśmiechem na ustach.
Amanda Prowse - ŚWIĄTECZNA KAFEJKA To powieść z mylącym tytułem. Wprawdzie akcja rozgrywa się na kilka tygodni przed Bożym Narodzeniem i lśni blaskiem świątecznych ozdób, co zawsze tworzy niepowtarzalny nastrój. Ale świąteczne tło, zarówno w Australii / gdzie mieszka bohaterka/ i w Szkocji / gdzie od lat ponad trzydzieści mieszka jej dawny ukochany/ skłania do refleksji : Czy Rodzina jest najważniejsza, czy warto o nią zawalczyć?
(...)Czy nastolatka może czuć się odrzucona w rodzinie? I w końcu - czy miłość, przyjaźń, a nawet strata i kłopoty nadają naszemu życiu najważniejszy sens. Mądrość płynie z przemyśleń bohaterki, a także licznych retrospekcji. Polecam..
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.0 (2024-10-16)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Świąteczna kafejka Amandy Prowse to powieść, w której główną bohaterką jest dojrzała kobieta z dość przykrą przeszłością. Jako młoda dziewczyna zaszła w ciążę i musiała opuścić rodzinny dom. Jej ukochany miał żonę i dzieci, a mimo to zakochał się w niej z wzajemnością. Nie dane im jednak było spędzić ze sobą czasu. Bea poznała więc Petera, dobrego, statecznego mężczyznę, który zaakceptował jej przeszłość i związał się z nią. Po latach dobrego związku, Peter umiera, a Bea musi zacząć radzić sobie nie tylko z tym, że została sama, lecz także z tym, że nadal tęskni za swoją prawdziwą miłością.
W książce poruszono wiele ważnych wątków. Przede wszystkim miłość – ta, którą bohaterka czuje do męża, ukochanego i do swojej rodziny. Okazuje się, że nie dane jej było związać się ze swoją drugą połówką, za którą wciąż tęskni i myśli o niej, ale mimo to jej życie pełne było miłości i dobra. Czy jednak mimo tylu lat od wydarzeń z młodości serce jest w stanie zapomnieć ten dreszcz, pożądanie, zrozumienie, które wtedy odczuwała do ojca jej dziecka? Bea kocha też swojego syna, z którym jednak relacje się nieco ochłodziły. Nie mniejszym uczuciem obdarza wnuczkę, z którą potrafi się doskonale dogadać.
Innym ważnym wątkiem są tajemnice – to one gnębią Beę od wielu lat. Nikt poza jej mężem nie zdawał sobie sprawy z tego, jak wielkim uczuciem darzyła mężczyznę, z którym miała dziecko. Czy po śmierci Petera prawda wyjdzie na jaw? Tajemnice przed rodzicami ma także Flora, która uważa, że nie jest przez nich rozumiana.
Na dodatek nadchodzą święta, a kłopoty rodzinne się nasilają. Flora trafia do babci i obie postanawiają zaszaleć, oderwać się od dotychczasowych zmartwień i ruszają do mroźnej Szkocji. Ta podróż zbliży je do siebie i pozwoli Bei rozprawić się z przeszłością.
Świąteczna kafejka to opowieść, w której zabrakło mi przede wszystkim atmosfery świątecznej. Trochę nie poczułam tego klimatu, który autorka starała się stworzyć. Poza tym sama historia okazała się bardzo przewidywalna i szablonowa. Denerwowało mnie też czasem zachowanie głównej bohaterki, która mimo 53 lat zachowywała się czasem jak nastolatka. Mimo to trzeba przyznać, że jest to ładna powieść o nieprzemijającej miłości, która zdarza się raz na całe życie i nic nie jest w stanie jej oszukać i zniszczyć. Czasem trzeba tylko poczekać na odpowiedni moment, by dać jej dojść do głosu.
Jeśli szukacie powieści idealnej na zimę, Świąteczna kafejka może przypaść wam do gustu. To pozycja, którą przeczytacie w jeden wieczór, krótka, acz rozgrzewająca wewnętrznie i dająca nadzieję nawet tym, którzy od wielu lat czekają na miłość.
Powieść Amandy Prowse zabiera nas najpierw do Australii, gdzie wiecznie panują wysokie temperatury, święta spędza się na plaży, a o śniegu można tylko pomarzyć. Kiedy już przyzwyczaimy się do tego dość nietypowego klimatu, akcja przenosi się do Szkocji, gdzie panują warunki pogodowe już bardziej porównywalne do tych w Polsce. Myślę, że połączenie takich skrajnych środowisk jest ze strony autorki dobrym zabiegiem. Dzięki temu możemy zaznajomić się z innymi kulturami i prawie na własnej skórze odczuć te różnice.
"Świąteczna kafejka" to książka, która ma dużo wątków. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj utracona miłość Bei z przeszłości, o której nie potrafi ona zapomnieć i często ją wspomina. Mimo że ten aspekt wypada raczej schematycznie, to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że zakończenie go napawa swego rodzaju nadzieją. A jeśli o miłości mowa, to jeszcze obserwować możemy rozwój innej relacji pomiędzy pewną dwójką, co uważam za tak zwany smaczek podczas lektury, gdyż naprawdę kibicowanie im sprawiało mi ogromną satysfakcję. Oprócz tego opowieść pełna jest rodzinnych problemów, dotyczących głównie nastoletniej Flory i relacji pomiędzy rodzicem a dzieckiem.
Niektórzy występujący bohaterowie są naprawdę charakterystyczni i warci zapamiętania. Bea cechuje się pozytywnym nastawieniem i tym, że prawie na wszystko ma jakąś dobrą radę. Jej trzynastoletnia wnuczka, taka młoda kobietka, jeszcze z wielu rzeczy nie zdaje sobie sprawy, ale momentami potrafi nieźle rozśmieszyć i pocieszyć. Kim i Tait, pracownicy kafejki Bei, to również ciekawe osoby. Takich postaci jest jeszcze kilka, co tylko dowodzi, że pani Prowse postarała się, kreując swoich bohaterów na realnych ludzi.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że temat świąt wśród wszystkich zdarzeń zszedł gdzieś na trzeci plan. Owszem, występuje trochę świątecznych akcentów, ale mimo wszystko sądziłam, że będzie to jakoś wyraźniej zaznaczone i Boże Narodzenie odegra kluczową rolę. Niestety, tak się nie wydarzyło. Pod tym względem odrobinę się zawiodłam.
Początkowo nie mogłam przekonać się co do stylu autorki. Miałam wrażenie, że jest zdecydowanie za ciężki, co spowalniało czytanie. Gdzieś tak po kilkunastu stronach jednak przestało mi to przeszkadzać i chyba się przyzwyczaiłam, bo bardzo szybko skończyłam całość. Myślę, że po prostu wczułam się w tę historię, zaciekawiona jej dalszym ciągiem.
"Świąteczna kafejka" spodoba się wszystkim, który szukają ciepłej opowieści na zimowe wieczory. To historia o poszukiwaniach utraconej miłości, nieoczekiwanych przeszkodach, nadziei i szczęściu. Mnie osobiście zauroczyła, pomimo że faktycznie brakowało tej magicznej, świątecznej atmosfery. I teraz, chociaż już po świętach, zachęcam do sięgnięcia po tę pozycję. Może w tą śnieżną i mroźną zimę ogrzeje Wasze serca?
Bea jest po pięćdziesiątce i właśnie została wdową. Ciężko jej odnaleźć się w rzeczywistości bez męża. Spędzili ze sobą wiele lat, bardzo szczęśliwych, jednak istnieją też wyrzuty sumienia. Kobieta mieszka w Australii, (...) gdzie prowadzi uroczą kawiarenkę, która pomaga na moment zapomnieć o problemach. I namiętnie zbiera bibeloty. Pewnego dnia otrzymuje list z dalekiej Szkocji. Nadawca, Alex McKay. również zajmuje się gastronomią. Rodzi się porozumienie. Finalnie Bea razem z nastoletnią wnuczką, Florą, wyruszają w podróż do śnieżnego Edynburga. Jakie tajemnice wyjdą na światło dzienne?
Pogoda nie nastraja zbyt optymistycznie. Niedługo same piękne uroczystości, ale dość trudno wpasować się w atmosferę reklam, lampek choinkowych i promocji w marketach. Dlatego warto sięgnąć po książkę lekką, uroczą. Ot, taką małą terapię dla zszarganych nerwów, gdy zaczynają pochłaniać nas przygotowania. Przeglądając nowości wydawnicze stwierdziłam, że „Świąteczna kafejka” świetnie pomoże mi w odstresowaniu. Oczywiście, jestem świadoma faktu, że za maksymalnie dwa miesiące zapomnę treści, jednak czasami przyjemnie czyta się powieści tego typu. Sam opis odrobinkę przypomniał mi „Holiday” z Kate Winslet i Cameron Diaz w rolach głównych. Absolutnie uwielbiam ten film, dlatego dałam szansę Amandzie Prowse. Muszę wspomnieć o naprawdę ciekawym wydaniu, co sprawia, że mamy gotowy prezent dla bliskiej osoby. Szczególnie w sytuacji, gdy lubi oderwać się od rzeczywistości, związać emocjonalnie z sympatycznymi bohaterami i chłonąć akcję.
To przede wszystkim książka o miłości. O różnych jej rodzajach, przyczynach, konsekwencjach. Typowy romans? Nie. Widzimy trudne relacje rodzinne i sprawy, które po prostu nie mogą dłużej trwać w ukryciu. Wymagają, aby stawić im czoła. Prowse pięknie pisze o uczuciach, choć musimy nastawić się na troszkę lukrowaną fabułę. Słodka, momentami wręcz idealna. Przewidywalna, dlatego świetna do poczytania wieczorem. Brzmi banalnie, wiem, jednak kolejne kartki przewracałam z zaciekawieniem, akcja mnie wciągnęła i szczerze polubiłam Beę. Podróż sprawiła, że kobieta zdefiniowała swe poczynania, po latach odkryła siebie. Jej przemianę obserwuje się z prawdziwą przyjemnością, zaangażowaniem.
Tak, właśnie Beatrice jest najmocniejszym punktem powieści. Postać o złotym sercu, choć rozedrgana przez towarzyszące jej problemy. Chciałabym ją poznać w prawdziwym życiu, a wiem, że tacy ludzie istnieją. Cóż, na razie warto pozachwycać się nimi czysto literacko i z szeroko otwartymi oczami szukać wokół nas. Cały czas trzymałam kciuki, aby wszystko się udało, zakończyło w pełni pozytywnie, a nadzieja nie umarła. Na pewno znacie to uczucie: wiemy, że będzie dobrze, ale miga iskierka niepokoju. To sprawiło, że w trakcie lektury nuda była mi zupełnie obca.
Relacja między babcią i wnuczką została przedstawiona w ujmujący sposób. Obie dojrzewają, czerpią z doświadczeń, oferują sobie nawzajem wsparcie. Bardzo potrzebne wśród zawirowań, które poznacie w trakcie czytania. Ich więź ciągle się pogłębia, a Flora to przeciwwaga dla Wyatta, syna Beatrice. Arogancki, momentami bezczelny. Z czasem można lepiej zrozumieć jego zachowanie, choć irytuje. Warto przyjrzeć się też bohaterom drugoplanowym, naszkicowano indywidualne charaktery tworzące wspaniałe tło dla historii. Prowse sporo uwagi poświęciła opisom, wiem, nie każdy to lubi. Ale są stworzone ładnie, ze smakiem. Tak, autorka dużo wspomina o jedzeniu! Nie omieszkajcie zjeść małego ciasteczka, dodatkowo osłodzi humor w te brzydkie dni.
„Świąteczna kafejka” jest lekturą idealną na okres Bożego Narodzenia. Grzeje niczym ciepła czekolada, wzrusza i pomaga wchłonąć cudowną atmosferę towarzyszącą grudniowi. Nie przeszkodzi nawet brak śniegu, gwarantuję. Swój egzemplarz zamknęłam z uśmiechem na ustach.
Polecam..